Siąpiący za oknem drobny deszcz i bardzo zachmurzone niebo nie nastrajało nas zbyt optymistycznie co do dzisiejszego dnia, jakim od bladego świtu okazał się być 13 grudnia. Ranek zaczął się trochę inaczej niż zwykle bo p. Olga nie zabrała dziennika klasowego z pokoju nauczycielskiego, p. Ala nie zajmowała się tysiącem spraw, a Wujo nie pojechał po pobudce do domu. Nawet p. Piotr nie naprawiał czegoś tam jak to ma w zwyczaju tylko czekał w szkolnym busie. I jeszcze jedno – był z nami Igor.
Kilka minut po godzinie ósmej rano, szybkim krokiem (z powodu deszczu), przemieściliśmy się do busa, drzwi się za nami zamknęły i ruszyliśmy. Z każdym przejechanym kilometrem było nam coraz weselej, radio wesoło grało, a nam buzie nie zamykały się ani na chwilę. Każdy miał do opowiedzenia całą masę różnych rzeczy. Ale tak naprawdę to wszyscy myśleliśmy tylko o jednym – o atrakcjach, jakie czekały na nas w Szczecinie, bo właśnie do stolicy naszego województwa jechaliśmy na szkolną wycieczkę.
Droga była dobra, kierowca jechał bezpiecznie toteż podróż minęła szybko. Pojawiające się za oknem widoki wzbudziły naszą dużą ciekawość, bo przecież nie co dzień widzimy wiadukty pełne samochodów, ogromny zamek książęcy, masywne bryły kościołów, wysokie wieżowce, czy tramwaje. Te ostatnie podobały się nam szczególnie!
Posiliwszy się zabranym ze sobą drugim śniadaniem ruszyliśmy do pierwszej z zaplanowanych na dziś atrakcji, czyli Morskiego Centrum Nauki. Już sam budynek z jego ciekawą bryłą i położeniem na wprost Wałów Chrobrego zrobił na nas wrażenie, a co dopiero jego środek! Ilość eksponatów i ciekawe podejście do tematyki morskiej i ogólnie wszystkiego co związane z wodą przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Dowiedzieliśmy się tylu nowych rzeczy, każdy mógł wszystkiego dotknąć i popróbować sam. Przelewaliśmy wodę na różne sposoby, od historycznych po małą śluzę, kierowaliśmy statkiem, wiosłowaliśmy na czas, pływaliśmy łódką, opuszczaliśmy szalupę, wiązaliśmy węzły marynarskie, „gotowaliśmy” podczas sztormu. Wdrapaliśmy się nawet wysoko, wysoko na bocianie gniazdo. Nie sposób tu opisać wszystkich atrakcji. Dość, że powiemy Wam, że dobra zabawa połączona z nauką trwała ponad trzy godziny. I gdyby nie to, że mieliśmy zaplanowane kolejne atrakcje, to długo jeszcze byśmy się mogli tam bawić.
Następnie pojechaliśmy na obiad do baru „TURYSTA”. Każdy tu wziął swoją tacę i wybrał sobie to, na co miał ochotę. Obiadek był pyszny.
Zadowoleni i z pełnymi brzuszkami poszliśmy oglądać szczeciński Jarmark Bożonarodzeniowy. Ależ tu było dużo cudeniek! Szopki, bombki, jedzonko, napoje, ubranka. Nawet choinki przystrojone przez uczniów szczecińskich szkół. Naszą największą uwagę przykuła jednak duża karuzela… i chociaż nie jesteśmy już przedszkolakami… to chętnie wszyscy się na niej przejechali!
Wracając do busa zajrzeliśmy jeszcze do galerii Kaskada pooglądać świąteczne dekoracje i wybraliśmy się w drogę powrotną. Ta minęła nam równie szybko jak droga do Szczecina. Mieliśmy mały przystanek w Chojnicach, ale to już nasza tajemnica co tam robiliśmy. Możemy zdradzić tylko tyle, że zakupy były udane.
Nie da się też ukryć, że mamy już w planach kolejną wycieczkę. Tym razem może do Gdańska. Ciekawe co na to p. Olga…
Tymczasem polecamy Wam wszystkim wycieczkę do Szczecina, to miasto pełne atrakcji i mamy nadzieję, że Wam spodoba się równie mocno jak nam.
Nikola, Antoni, Wojciech, Kornel i Igor
autor:
Olga Wierzbicka-Kromkiewicz